Mówili, bądź jak Grek... - dookoła Zakynthos

Kalimera, czyli dzień dobry po grecku 😎. Wypoczęci, zadowoleni jak prawdziwi Grecy i zaopatrzeni w hotelowy lunch box, wyruszyliśmy na włóczęgę. Zakynthos nie jest dużą wyspą. Można ją zjechać z południa na północ i ze wschodu na zachód w dwa dni. Dobrym sposobem na zwiedzanie jest wypożyczenie samochodu (wypożyczalni jest mnóstwo) i we własnym tempie zobaczyć najpiękniejsze miejsca. A uwierzcie mi, że na tym niewielkim skrawku ziemi jest co podziwiać. Trochę korciło nas, żeby pojeździć komunikacją podmiejską, ale uprzedzono nas, że na Zakynthos rozkład jazdy nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Przy opisywaniu zwiedzania Cypru wspominałam, że w Grecji trzeba uważać na ten rodzaj transportu. Autobus przyjeżdża spóźniony lub... wcale. Ale kto by się przejmował tak nieistotnymi sprawami. Ostatecznie wyspę podziwialiśmy z górnego pokładu autokaru naszego biura podróży. Z Tsilivi udaliśmy się na północny zachód. Pierwszym przystankiem była zatoka Alykes - Alykanas i punkt widokowy Katastari. Ze wzgórza rozpościera się widok na przepiękną Kefalonię (największą Wyspę Jońską) z jednej strony, i Peloponez z drugiej. Z Peloponezu po dnie morza rurociągami transportowana jest woda pitna na Zakynthos. Na całej wyspie nie ma ani jednego ujęcia słodkiej wody, dlatego jest ona traktowana jak dobro najwyższe. Mieszkańcy otrzymują również wodę, która codziennie w wielkich beczkach transportowana jest promami z Grecji kontynentalnej. Rośliny radzą sobie dość dobrze, zasilane tylko deszczówką. Z racji braku źródeł słodkiej wody na Zakynthos nie uświadczymy dzikich zwierząt. Nie miałyby szans na przetrwanie😿...
 

Poranek był trochę mglisty, dlatego zdjęcia niezbyt wyraźne, ale później na najważniejszy punkt programu wyszło piękne słońce.


w tle Kefalonia - największa z Wysp Jońskich
Po krótkim postoju udaliśmy się dalej na północ do miejsca, gdzie piękne klify stykają się z wodą o takich kolorach, że nie sposób ich nazwać. W zależności od tego pod jakim kątem pada światło, woda zmienia barwę od granatu, przez szafir, turkus aż po szmaragd. Popłynęliśmy łodziami na zwiedzanie Błękitnych Grot.













Owiani morską bryzą i cały czas nie mogąc wyjść z zachwytu nad tym, co przed chwilą zobaczyliśmy, podążaliśmy do kolejnego punktu na mapie Zakynthos - słynnej zatoki Navagio, Zatoki Wraku. Jest to jedno z piękniejszych miejsc, które dane było nam oglądać ever. Zatoka Wraku jest najczęściej fotografowanym miejscem na wyspie i jedną z najbardziej znanych plaż na świecie. Można ją oglądać z tarasu widokowego zawieszonego na 300-stu metrowym klifie lub od strony morza, wpływając statkiem wycieczkowym. Woda w zatoce ma kolor niespotykany nigdzie indziej, a zawdzięcza go wapiennemu dnu. Kolor ten otrzymał nazwę electric blue
Legenda głosi, że wrak na plaży to statek piracki. Prawda jest jednak inna - jest to wrak statku przemytników tytoniu. W latach 60. XX wieku osiadł on na mieliźnie. Jaka by prawda nie była, obraz robi niezapomniane wrażenie na długie lata. Oceńcie sami...












Zachłyśnięci takim widokiem wcale nie mieliśmy ochoty jechać dalej. Byliśmy dopiero w połowie zwiedzania i już odjęło nam mowę z zachwytu nad pięknem Zakynthos. Jako, że byliśmy w porze lunchu nasza pilotka zawiozła nas do przemiłej tawerny, gdzie obowiązkowo posililiśmy się musaką i orzeźwiliśmy się kaffe frappe. Przed złożeniem zamówienia trzeba tylko określić kelnerowi moc kawy oraz jej stopień słodkości. Jeśli tego nie zrobimy to otrzymamy kawę mocną tak, że włosy się prostują, a oczy wychodzą z orbit i do tego słodką jak ulepek 😵. 

 
Najedzeni i po krótkim odpoczynku pojechaliśmy dalej do małej wioski, gdzie lokalni wytwórcy sprzedawali swoje dobra - domowe wino, oliwę, oliwki i mnóstwo pamiątek maści wszelakiej. Zakupiliśmy oczywiście wino (już je dawno wypiliśmy, ale było naprawdę pyszne 👌🍷).





Kolejny przystanek podczas wędrówki to urokliwa typowa grecka wioska Exo Hora, gdzie mogliśmy zobaczyć najstarsze drzewko oliwne na wyspie - ma już ono ponad 2 500 lat i nadal owocuje. Nikt już jednak tych oliwek nie zbiera. Teraz drzewko cieszy oczy turystów. Dodam, że każda wyspa i każde ważne turystycznie miejsce w Grecji mają swoje najstarsze drzewko oliwne 🌳. Marketing turystyczny? 😉 Podczas postoju dopadły nas oczywiście wszechobecne koty. Dzień bez kota w Grecji, to dzień stracony.


 




Wprost spod drzewka oliwnego udaliśmy się do tłoczni oliwy Aristeon, która pełni jednocześnie rolę muzeum. W tym miejscu produkuje się wyśmienitą oliwę, również smakową (my przywieźliśmy pomarańczową, czosnkową i zwykłą) a także kosmetyki na bazie oliwek. Podaję link, gdzie można obejrzeć sobie cały proces zbierania oliwek i produkowania oliwy oraz zajrzeć do muzeum. Bardzo ciekawe miejsce. Oliwa Aristeon jest do kupienia w sklepach internetowych. Polecam, jest doskonała do mięs i słodkich wypieków (pomarańczowej użyłam do sernika). Tłocznia oliwy Aristeon

Zaopatrzeni w oliwę pojechaliśmy do miejsca spożycia lokalnej ambrozji - do winiarni Solomos  Winiarnia Solomos/Grecja/Zakynthos. Tam czekała nas degustacja win od wytrawnych po słodkie muskaty. Chyba wiecie, co się wtedy stało. Wszyscy uczestnicy wycieczki chcieli w tym miejscu zakończyć podróż 🍷🍸. 






Po namowach naszej pilotki i winnych zakupach (uwierzcie niemałych) wyruszyliśmy do ostatniego miejsca, które mieliśmy odwiedzić w tym dniu - stolicy Zakynthos, Zante. Zante to 10-tysięczne dość gwarne miasto z dużym portem. W dawnych czasach zwane Wenecją Orientu ze względu na zabudowę: rozległe place, malownicze zaułki i rezydencje. Na uwagę zasługuje imponujący kościół Agios Dionisios ze wspaniałymi ikonami i freskami. Na przeciwległym krańcu miasta znajduje się plac i pomnik Dionisiosa Solomosa - ojca literatury narodowej (poety i prozaika). Przy placu znajduje się gmach Muzeum Bizantyjskiego. Zante to bardzo przyjemne miejsce. Można tu dobrze zjeść, odpocząć, zrobić zakupy, pozwiedzać. Z portu odpływają promy na Peloponez. Tu w szczególny sposób traktuje się turystów. Niektórych turystów 👫. Ale o tym w następnej opowieści.




plac Dionisiosa Solomosa (podczas remontu niestety)





wnętrze bazyliki Agios Dionisios



gmach Muzeum Bizantyjskiego
mapa zwiedzania
Po tak intensywnym dniu zwiedzania pełnym doznań (wzrokowych i smakowych), które nie sposób opisać, wydawać by się mogło, że to wszystko co wyspa ma do zaoferowania. Nic bardziej mylnego. Podczas naszej wycieczki niestety nie dotarliśmy na Przylądek Keri i na półwysep Vassilikos. Trochę obawialiśmy się, że lokalny transport nas zawiedzie, ale mogliśmy przecież wynająć auto i dotrzeć do tych pięknych miejsc. Myśleliśmy nawet, że nie zdołamy zobaczyć żółwi Caretta-Caretta, które w Zatoce Laganas mają swoje miejsce lęgowe. Ale one zrobiły nam niespodziankę i pokazały nam się u wybrzeży Kefalonii. Za krótko, zawsze za krótko...

cdn.

K+L




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Trzy kraje w osiem dni, czyli jesteśmy Japończykami - wybrzeże Costa de la Luz

Właściwie miałam dokończyć opisywanie wyprawy do Turcji, ale muszę ten ostatni wpis odsunąć na kiedy indziej, bo właśnie wróciliśmy z Wybrze...