Podczas przysłowiowej podróży palcem po mapie w 2015 roku nasz palec zatrzymał się na wyspie na Morzu Śródziemnym. Wybraliśmy Cypr. Miejsce na tyle egzotyczne a jednak europejskie, że długo się nie zastanawiając staliśmy już w blokach startowych, aby wyruszyć w nieznane. Dodam tylko, że to "owo" nieznane mieliśmy już na starcie. A dokładnie mówiąc na starcie z płyty lotniska... Obydwoje pierwszy raz unieśliśmy się w przestworza. Muszę przyznać, że (z małą tylko "duszą na ramieniu") podobało nam się 😉.
Lot przebiegł spokojnie i po 3 godzinach z kawałkiem wylądowaliśmy na skraju Europy, na Cyprze na lotnisku w Larnace, w południowo-wschodniej części wyspy.
 |
na lotnisku Chopina w Warszawie |
Dystans od lotniska w Larnace do miejsca, w którym mieszkaliśmy to jakieś 60 minut jazdy autokarem. Po godzinie dotarliśmy do Protaras nad Zatoką Figowców. Samo Protaras (niegdyś wieś) to obecnie tętniący życiem kurort (ale taki, który jednak daje odetchnąć od zgiełku nocnego życia). Spotkaliśmy się z opinią, że wybrzeże w tej okolicy uznane jest za najpiękniejsze na Cyprze. Mnóstwo hoteli, kafejek, sklepików z pamiątkami i wyrobami lokalnymi (przywieźliśmy oliwę oraz cypryjską ambrozję, najstarsze wino produkowane w Europie - Commandaria). Na wzgórzu znajduje się kamienny kościółek Agios Ilias. Oczywiście wdrapaliśmy się na skały, aby stamtąd podziwiać całe miasto i zatokę. To fantastyczny punkt widokowy.
 |
kościółek Agios Ilias na wzgórzu widokowym |
 |
piękne ikony wewnątrz kościółka |
 |
widok ze wzgórza na miasto i zatokę |
 |
drzewo życzeń - każda przywiązana wstążeczka to czyjeś pozostawione życzenie |
Wzdłuż linii brzegowej znajduje się szeroka promenada, która ciągnie się przez prawie całe miasto. To doskonałe miejsce do spacerów. Przy promenadzie oczywiście mnóstwo kawiarenek, w których oferowana jest pyszna kawa. Woda w morzu ma doskonałą temperaturę. Turyści korzystają z kąpieli słonecznych i wodnych. Cypr w pełni zasługuje na miano słonecznej wyspy. Żyć nie umierać 💧.
 |
wzdłuż promenady takie piękne widoki |
Cypryjczycy (a właściwie cypryjscy Grecy) to przemili, uśmiechnięci ludzie. Wcale im się nie dziwię, bo w takim klimacie i w bądź co bądź ciągle jeszcze raju podatkowym to każdy jest miły :). Ale na poważnie - to bardzo gościnni gospodarze swojego kraju. Raczyli nas przepyszną kuchnią, słynącą z pomieszania wpływów greckich i tureckich, która dała nam się we znaki (a jakże!). Ale co tam! Raz się żyje :). Lewostronny ruch kołowy utrudnia na początku życie, ale po kilku dniach można się przyzwyczaić (trzeba było zapomnieć o wszystkich wyuczonych zasadach). Najlepiej jest przy wjeździe na rondo. Przy przechodzeniu przez ulicę również trzeba uważać. Wszechobecna bugenwilla zachwyca mnie za każdym razem na nowo, gdy tylko jestem w kraju śródziemnomorskim. Jak Cypr to oczywiście musi być osioł (my przekonaliśmy się o tym, że to jakże sympatyczne zwierzątko jest nam szczególnie bliskie, ale o tym sza... ;)), więc nie omieszkaliśmy poczynić zakupów z osłem w tle (magnes i kubki do kawy). Ziemia na Cyprze jest czerwona, co świadczy o stopniu jej żyzności; robi niesamowite wrażenie. Uroki wyspy mają to do siebie, że w ciągu dnia wieją tam silne wiatry, które w nocy cichną. Samo Protaras to przyjemne miasteczko. Można stąd komunikacją podmiejską dostać się do pobliskich miejscowości Agia Napa, Limassol czy na przylądek Cavo Greko. Ale o tym niedługo...
K+L
 |
w centrum Protaras |
 |
widok czerwonej ziemi jest naprawdę niesamowity |
 |
kafejka przy naszym hotelu - znalazły się tam koszulki chyba wszystkich drużyn piłki nożnej |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz